poniedziałek, 24 lutego 2014

Koło nienawiści (20/4/13)

Otaczające nas dźwięki jak śmierci wezwanie
Dzwonią; krwawe rzeki - budynków fosami,
Twarze naznaczone jakby czernią Hadesu,
Zatrzymać koło - odwieczne ludzkości wyzwanie;
Szklanki wciąż wypełniane zwycięzców łzami
I nikt nie zazna tego cierpienia kresu.

Anioły, nasi obrońcy, w miecze uzbrojeni
Opuszczają swojego świata tereny,
„Do boju!” – wołają niebiańscy rycerze.
Demony, wrogowie nasi, nigdy niezmęczeni
Słyszą jak piekielne rozbrzmiewają syreny,
„Głupcy!” – śmieją się słysząc ludzkie pacierze.

Nasze oczy zmęczone, spojrzenia zniszczone;
Świat upada. Ludzkości grozi całkowita zagłada.
Koło napędzane dwuznaczności słowami;
Koło odwieczne, wspomnieniami wzmocnione;
Koło władców, najeźdźców krzyczących „Obława!”;
Koło nienawiści siłę podwaja naszymi grzechami.

piątek, 21 lutego 2014

Dzieci wojny! (30/04/13)

Dzieci Marsa, co wiarę w sercu nosicie!
Wam hołdy składają głupców tłumy,
Co prawdy życia waszego nie z’rozumy;
Ból wasz i łzy – upadłego świata odbicie;

Zamglone spojrzenie, melancholijne głosy
Wasze – jak dusz z Piekła przedsionka,
Marzące o krótkim choć śpiewie skowronka.
Cóż widzicie, tam w oddali, gdzie pokosy
Horyzontu są linią? Co wam oczy
Zmęczone, serca zbolałe, utracone
Pokazują w waszym świecie? Porzucone
Pieśni, niechaj aojda stary przytoczy.

Dziecko Marsa! Twoją chwałą śmierć!
Twoim koszmarem n’gorszym życie!
Twoim żalem n’większym bycie!
N’droższe Marsa dziecko! – świeć!

czwartek, 20 lutego 2014

Mury (20/2/14)

Świat przecina mur niczym nożyce nić.
Jedna strona pogrąża się w szarościach…
Zamknij oczy.
Poczuj na języku gorzki smak wiatru
Niczym ziarnko gorczycy.
Mogiły zapomnianych żołnierzy
Walczących o świeży powiew wolności
Pogrążają się w szarej, zachmurzonej mgle…
Budynki pachną dymem i zmęczeniem.
Otwórz oczy.
Przetnij aksamitną wstęgę.
Niech twoje ręce chwycą lazurowe gwiazdy,
Niech głos smakujący rozpływającymi się na języku,
Delikatnymi truskawkami nadziei
Rozbrzmi.
Niech puste, niebieskie, smutkiem przesiąknięte oczy
Rozbłysną złotymi gwiazdami.
Czuć już ciepłe, karmelowe szepty,
„Zniszcz mur!” – powtarzają.
Dzwony wysyłają wibracje niczym skrzydła kolibra.
Coraz więcej kolorowych głosów dołącza do śpiewu.
Spojrzenia zaczynają grać najpiękniejszą z wszelkich arii.
Powoli znika paskudny, śmierdzący padliną zapach strachu
I ten cuchnący odchodami i brudem zapach zmęczenia.
Mury pękają.
W końcu runą…

środa, 19 lutego 2014

Chwila (31.01.2011)

Wznieś ręce wysoko ku nieba błękicie
Niech spokój ogarnie twarz twą zmęczoną,
Tam w stawie widziałam Wiary odbicie
I twej Nadziei iskrę. Miłości gasną
Twarze zapomniane, co w duszy
Sieją spustoszenie. Czy widziałeś? -
Głosy pytają. - Te zniszczenia po suszy?

Te pustynne łąki? - Zapomniałeś.

Wieczne Imperium (19.04.2013)


Z popiołów Martwego Świata
I krwi Zapomnianych Wojowników
Stworzył Wieczne Imperium.

Leżało ono w dolinie Nienawiści,
Którą jak wstęga przecinała rzeka Rozpaczy.

Ludem jego były Złamane Dusze
Zniewolone przez Strach.

I rządził Ból tym imperium
Prawem Zemsty i Pogardy,
Aż dnia jednego narodziło się dziecko,
Któremu imię dano Nadzieja.

Dziecko rosnąc zniszczyło Strach,
Uzdrowiło Złamane Dusze.

Posadziło Drzewo Wiary,
Które rodziło dorodne owoce Miłości.

A wieczny władca powoli tracił swą władzę.
Aż umarł i imperium upadło.


Bo Wieczność ma koniec.

Są takie drzwi...

Są takie drzwi. Wszyscy je widzimy, choć dla każdego wyglądają inaczej. Mogą połyskiwać złotymi zdobieniami, kusić misternie zdobioną klamką, czy być po prostu zwyczajnymi drzwiami. Na początku nikt z nas nie wie, co się za nimi kryje. Czujemy jednak nieopartą chęć, by do nich podejść, dotknąć… otworzyć. Ci, którzy już to zrobili mogą nam opowiadać, co ujrzeli po drugiej stronie, ale w głębi nas nadal pozostaje ten niedosyt… Wszyscy widzimy drzwi inaczej, więc oczywiście to, co kryje się po drugiej stronie, będzie inne też.

Była ledwie dwuletnią dziewczynką, gdy podeszła do tych drzwi i wyciągnęła dłoń, by chociaż je dotknąć. Byłoby bezpieczniej, gdyby były one zamknięte. Po drugiej stronie ujrzała schody. Dokąd prowadziły? Nie wiedziała, ale chciała się dowiedzieć. Stanęła na pierwszym stopniu. Nie puściła drzwi. Ogarnął ją ten niezwykły rodzaj strachu, który czujemy przed wyruszeniem w nieznane. Z ciemności docierały do niej szepty. Nie rozumiała, co mówią, ale rozpalały w niej coraz silniejsze pragnienie, by ruszyć dalej. Gdyby przyjrzała się uważniej kamiennemu stopniowi, na którym stała, ujrzałaby cieniutkie litery, wyryte tuż przy ścianie. „Ciekawość”.

Puściła drzwi i stanęła na kolejnym stopniu, kiedy miała pięć lat. Zaskoczona zauważyła, że ten stopień nie jest kamienny. Był z kruchego, spróchniałego drewna i zaskrzypiał niepokojąco pod jej ciężarem. Kiedyś musiał go ktoś pomalować na szarosrebrny kolor, ale farba zaczęła już odłazić. Szepty, które słyszała nasiliły się. Gdy się na nich koncentrowała, miała wrażenie jakby znała te głosy, jednocześnie nie potrafiła wskazać skąd. Ścianę, której trzymała się ręką, pokrywała gruba warstwa sadzy i kurzu. Stojąc na pierwszym stopniu, pomimo otwartych drzwi, ciemność wydawała się pokrywać wszystkie kolejne. Teraz, gdy stała na drugim, światło docierało do niego i znikało. Tym razem była w pełni świadoma wypalonych w drewnianym stopniu, wielkich liter, układających się w jedno proste słowo: „Egoizm”.

Schodząc rok później na kolejny stopień zachwiała się lekko, ale na szczęście nie przewróciła i nie stoczyła w ciemną otchłań. Ściany wokół zniknęły. Dalsza część schodów pogrążała się w mroku, jednak na tym stopniu patrząc w prawo i lewo odniosła wrażenie, że stoi tam więcej osób. Tysiące szeptów brzmiało niczym zbliżająca się chmara szarańczy. Stopień różnił się od znacząco wcześniejszych. Był metalowy z pozłacanymi rzeźbieniami przy krawędzi, można było w nim dostrzec tysiące obrazów… historii. Wokół jej niewielkich stóp migotał zielonkawy napis, dopasowany idealnie, jakby przygotowany specjalnie na jej przyjście. „Zazdrość”.

Kolejny stopień ledwie musnęła kilka miesięcy później. Śpieszno jej było do kolejnego. Nie przyjrzała mu się. Nie widziała marmurowej płaskorzeźby na nim wyrzeźbionej. Ani ułożonego z szafirowego piasku napisu: „Chciwość”.

Zatrzymała się na czarnym, mahoniowym stopniu. W powietrzu unosił się słodki zapach. Pozostawiał na języku gorzki posmak. Na początku nie czuła winny. Drzwi, którymi weszła na schody, były już ledwie poświatą w górze. Przez ulotną chwilę pomyślała, że może jednak powinna zawrócić. Ale pokusa była zbyt silna. Każdy chce być odkrywcą. Na czarnym tle stopnia niemal nie było widać krwistoczerwonego słowa, toteż nie zwróciła na nie uwagi. Może jednak powinna. „Kłamstwo”.

Przez chwilę zaplątała się w pajęczyny, gdy dwa lata później schodziła na kolejny stopień. Był zrobiony z jasnego spiżu i przyciągał wzrok. Szepty, które towarzyszyły jej od początku, jakby ucichły. W powietrzu unosił się złoty pył i przylepiał do jej skóry. Próbowała go strącić, kleił się i ciągnął, ale nie chciał zejść. Zdenerwowana zeskoczyła na kolejny stopień, nie dostrzegając błyszczącego napisu na spiżowym tle. „Pycha”.

Mając dwanaście lat zeszła na kolejny stopień. Zignorowała krzyki, które pojawiły się na nowo, dziwny chłód bijący od kamiennego stopnia, a nawet unoszący się w powietrzu, dziwny zapach odpalanej zapałki. Była w pełni świadoma świecącego pod jej stopami, zgniłozielonego napisu: „Oszustwo”.

Była zainteresowana czymś innym, gdy namówili ją, by zrobiła kolejny krok. Stopień zaświecił pod jej nogami, gdy na nim stanęła, ale jej myśli były zupełnie gdzie indziej. Nie słyszała krzyków, nie dostrzegała wyłaniających się wokół niej rąk i zamazanych twarzy, znanych, lecz nie poznanych. Nawet gdyby spojrzała na stopień, świecił tak jasno, że trudno było dostrzec biały napis na kremowym marmurze. „Uprzedzenie”.

Gdy trzy lata później zeszła na kolejny schodek, przez chwilę miała wrażenie, że wie dokąd prowadzą te schody, ale nieuchwytna myśl zniknęła. Przeniknął ją strach, a na plecach poczuła zimny dreszcz. Wydawało się jej, że powinna zawrócić, ale schody do góry wydawały się strasznie długie. Na końcu można było dostrzec delikatne światło bijące z otwartych drzwi. Nie chciało jej się wracać. Za daleko. Odwróciła się. W ciemnościach rozbrzmiał nagły donośny dźwięk trzaskających drzwi, a światełko znikło. Jej niepokój się nasilił, ale zignorowała go i frustrujące myśli. Stopień był po prostu zwykłym stopniem – drewniany i obity miękkim dywanem, z wyszytym na nim słowem: „Lenistwo”.

Na następny stopień wepchnięto ją siłą, kiedy miała piętnaście lat, choć nie można powiedzieć, że bardzo się opierała. Oczy zapiekły ją od dymu, a z ust wyrwał się kaszel. Wszystko było pokryte sadzą i zadymione. Na orzechowym schodku było wyraźnie widać ślady użytkowania. Dawniej był pewnie pomalowany na fioletowo, ale teraz zachowały się zaledwie skrawki odchodzącej farby. W prawym górnym rogu ktoś wyrył litery układające się w słowo: „Nałóg”.

Niedługo przed swoimi szesnastymi urodzinami zeskoczyła z desperacką determinacją na kolejny schodek. Czuła na karku zimny dreszcz. Ogarnął ją przejmujący chłód i mrożący krew w żyłach strach. W głowie uporczywie kołatała myśl, że powinna wrócić, nie schodzić dalej, nie patrzeć, co czeka na końcu. Ale wierzyła, że musi tu stanąć. Schodek wyglądał jak te w galeriach i drogich sklepach. Niczym neon mrugał do niej napis: „Kradzież”.

Ledwie kilka dni później stała już na kolejnym stopniu. Poczuła na języku słodki smak truskawek, powietrze przesiąkał cudowny zapach drogich perfum. Schodek wyglądał na wyściełany prawdziwą, drogą skórą. Ale nie zwracała na to uwagi. Przez moment poczuła przebiegający po plecach dreszcz, ale zignorowała go. Pod nogi też nie patrzyła. Gdyby jednak spojrzała w dół, zobaczyłaby małą paskudną naszywkę z krótkim napisem: „Pożądanie”.

Nagle stała się już w pełni świadoma dokąd prowadzą te schody. Chciała zawrócić, ale nim zdążyła się obrócić, ktoś zepchnął ją na ostatni stopień. Wyglądał jak ten pierwszy, który widziała przed laty. Kamień był  jedynie nieco bardziej zużyty. Poczuła spływające po policzkach łzy. Drobny umieszczony na samym środku napis, mówił: „Śmierć”, ale otaczała go spirala złożona z jednego słowa we wszystkich językach świata: „Ciekawość”. To ona ją tu przywiodła. Na sam dół... Prosto do piekła. 

wtorek, 18 lutego 2014

Vivat Victim! (18.03.2009)


Wysoko ponad nieba błękitem
Z oczu bogów już łzy spływają,
Gdy patrzą jak niewinne Anioły spadają,
A Demonów twarze płoną zachwytem.
Nie o taki świat walczyliśmy
Wszystkimi minionymi dniami i nocami!
Nie takim go zostawiliśmy!
Nie mieliśmy być zapomniani!
Już na morzu sztorm się zaczął,
Kruki nad łąką latają. Tam walczyliśmy!
Tam zabijaliśmy, ginęliśmy i zwyciężyliśmy!

Tam, gdzie dziś nasze dzieci płaczą.